Podczas niedzielnego wieczoru, u stóp bloku mieszkalnego w Sandomierzu odbywała się dramatyczna akcja reanimacyjna. Głównym celem działań był ratunek 16-letniej dziewczyny z powiatu opatowskiego, która została przewieziona do szpitala. Niestety, mimo wszelkich starań medyków, dzień później nastolatka zmarła. Przypadkiem zajmuje się teraz policja, starając się wyjaśnić wszystkie okoliczności tragicznego zdarzenia.
Piotr, trzydziestoletni mieszkaniec Sandomierza, relacjonuje takie szczegóły dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce w niedzielę: „W niedzielę wieczorem otrzymałem telefon od paru znajomych. Powiedzieli mi, że ich koleżanka piła zbyt dużo alkoholu i poprosili mnie o jej przenocowanie. Była to 16-letnia dziewczyna, którą spotkałem może ze trzy razy. Zapytałem ich, dlaczego nie mogą ją odwieść do domu. Odpowiedzieli, że nie chcą jej narazić na kłopoty. Obiecali mi, że dziewczyna spędzi u mnie noc i rano wróci do siebie. Zgodziłem się na to, bo i tak miałem spędzić tę noc u mojej znajomej.”
Około godziny 20:30 samochód zatrzymał się przed blokiem mieszkalnym położonym przy Słowackiego w Sandomierzu. Jak opowiada Piotr, „Przyjechała 18-letnia koleżanka i jakiś nieznany mi chłopak z 16-latką. Stan dziewczyny był jednak na tyle poważny, że ledwo utrzymywali ją na nogach. Nie jestem pewien, czy alkohol był jedyną przyczyną jej stanu. Gdy straciła przytomność, nie mogłem samodzielnie przenieść jej do mieszkania. Kiedy zaczynałem pomagać mi w tym ten nieznany chłopak, pewna przechodząca kobieta zwróciła naszą uwagę na konieczność sprawdzenia pulsu dziewczyny. Okazało się, że puls jest niewyczuwalny. Kobieta rozpoczęła reanimację, a para, która dopiero przed chwilą odwiozła dziewczynę samochodem, wróciła do swojego auta i odjechała.”